Najniebezpieczniejsze miasto świata

Od początku 2006 roku w Meksyku, w wyniku walk gangów narkotykowych, zginęło już... 25 tys. osób. Giną imigranci, członkowie karteli, a także policjanci, którzy nie radzą sobie z bezwzględnością gangsterów nazywanych wśród mieszkańców "dziećmi śmierci i szatana"

W lipcu br. w stanie Nuevo Leon, znajdującym się w północno-wschodnim Meksyku, znaleziono 9 masowych grobów, w których pochowano 51 ciał. Zwłoki były zwęglone, na kilkunastu odkryto ślady po broni palnej. Według dziennikarzy pracujących w gazecie "El Universal", ofiary zostały najpierw zastrzelone, a następnie podpalone, aby zapobiec zbyt wczesnej identyfikacji.

Prokurator generalny stanu, Alejandro Garza y Garza, powiedział dziennikarzowi stacji CCN, że w grobach pochowano głównie mężczyzn między 20,a 50 rż., których ciała pokryte były tatuażami, co może sugerować, że ofiary należały do jednego z wielu gangu narkotykowych. Podobny grób znaleziono w maju br. w stanie Guerrero, gdzie w opuszczonej kopalni srebra natrafiono na 55 zwłok znajdujących się w stanie zaawansowanego rozkładu.

Reklama

Skalp naciągnięty na piłkę

Walki gangów narkotykowych nie są w Meksyku nowością. W 2006 r. obecny prezydent Meksyku, Felipe Calderón, wygrał wybory głównie dzięki obietnicy bezkompromisowej walki z kartelami. Według ostrożnych szacunków, w ciągu 4 lat prezydentury Calderóna w Meksyku zginęło 25 tys. osób, z których większość była zamieszana w handel narkotykami.

Po tym, jak prezydent zdecydował się skierować do walk żołnierzy, członkowie znaczących gangów m.in. Gulf, Sinaloa i La Familia, zaczęli się jednoczyć i organizować krwawe zamachy. Do jednego z takich zamachów doszło w lipcu br., kiedy to w wyniku wybuchu samochodu-pułapki zginęło troje ludzi (był to pierwszy zamach tego typu).

Członkowie gangów rywalizują też między sobą (liderem w zabijaniu członków innych grup jest gang Los Zetas), czego efektem są wyjątkowo bestialskie mordy. W styczniu 2010 r., na jednej z ulic miasta Los Mochis, znaleziono rozczłonkowane na 7 części ciało 36-letniego Hugo Hernandeza. Skóra, która została zdjęta z jego twarzy, znajdowała się kilka przecznic dalej - przyszyta do piłki footballowej.

Masakra imigrantów

Guerro uważane było za największy masowy grób do lipca, kiedy to na farmie w stanie Tamaulipas policja natrafiła na 72 ciała zamordowanych imigrantów. Większość zabitych była skrępowana, niektórzy mieli zasłonięte oczy. Znaleziska dokonano dzięki Ekwadorczykowi Luisowi Pomavilli, który przeżył, ponieważ zdołał ukryć się między zwłokami i przeczekać strzelaninę. Pomavilla powiedział, że wśród ofiar byli Brazylijczycy, Ekwadorczycy i Honduranie.

Teresa Delagadillo, która pracuje w jednym ze schronisk dla imigrantów, potwierdziła, że słyszała już wiele historii o ludziach porywanych bądź przetrzymywanych dla okupu, jednak tak krwawa masakra zdarzyła się po raz pierwszy.

Zobacz materiał o maskarze w Tamaulipas :

Słowa Delagadillo potwierdza raport przygotowany przez Narodową Komisję Praw Człowieka, z którego wynika, że miesięcznie w Meksyku około 1600 osób jest porywanych dla pieniędzy. Część osób wraca do domów po uiszczeniu okupu, jednak, zdaniem Alejandro Poire, rzecznika meksykańskiego Biura Ochrony Rządu, spora grupa jest werbowana do pracy w gangach. Z tego właśnie powodu rząd USA wydaje miliony dolarów na ochronę meksykańsko-amerykańskiej granicy (w sierpniu br. Senat USA zdecydował się przyznać 600 mln dolarów na zakup nowoczesnego sprzętu i wysłanie tysiąca żołnierzy Gwardii Narodowej na tereny sąsiadujące z Meksykiem).

Śmierć za informację

Na ulicach Meksyku giną nie tylko członkowie gangów i imigranci, ale także dziennikarze. Od początku 2010 r. zginęło dziewięciu, a jedenastu zostało porwanych (według Krajowej Komisji Praw Człowieka od 2000 r. w Meksyku zostało zamordowanych 64 dziennikarzy, a liczba porwanych jest nieznana).

17 września b.r. w mieście Juarez zamaskowani napastnicy zamordowali 21-letniego fotoreportera gazety "Diario de Juarez", o czym poinformował Pedro Torres, dyrektor dziennika. Miesiąc wcześniej gangsterzy porwali, i przez 11 dni przetrzymywali, Ulisesa Gonzaleza Garcia, dyrektora słynącego z publikowania odważnych materiałów tygodnika "La Opinion".

Członkowie meksykańskiego rządu, broniąc się przed oskarżeniami opinii publicznej, winą za krwawe masakry i nieustające porwania obarczają policjantów. Wygląda jednak na to, że w ostatnim czasie to właśnie stróże prawa stali się głównymi ofiarami. Kilka dni temu dyrektor stanowej policji śledczej w stanie Guerrero poinformował, że jeden z szefów jego agencji oraz ośmiu agentów zostało porwanych przez gangsterów.

Meksykańska wojna domowa trwa...

Meksyk - najniebezpieczniejsze miasto świata:

Katarzyna Pruszkowska, na podst. PAP i AFP

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy