Największy ma 170 cm

Mieszkaniec Islandii Sigurdur Hjartarson ma swoją pasję - od 1974 roku zbiera męskie organy reprodukcyjne.

Jest założycielem i właścicielem Islandzkiego Muzeum Fallusa. Placówkę tę odwiedzają ludzie z całego świata.

Hjartarsonowi brakuje w zbiorach ludzkiego eksponatu, ale - jak pisze w czwartek Reuters w materiale na temat tego niecodziennego muzeum - nie martwi się, ponieważ czterech panów: Niemiec, Amerykanin, Islandczyk i Brytyjczyk obiecało już, że ofiarują mu swoje organy, oczywiście po śmierci.

Zbiór Hjartarsona zapoczątkował penis byka, wyglądem przypominający szpicrutę. Dziś w muzeum jest już 261 eksponatów 90 gatunków. Największy - penis kaszalota, waży 70 kg i ma 170 cm długości. Najmniejszy to dwumilimetrowy penis chomika, który ogląda się przez szkło powiększające.

Reklama

52-letni przedstawiciel gatunku homo sapiens, Amerykanin, nie tylko obiecał Hjartarsonowi swój organ po śmierci, ale też potwierdził tę obietnicę na piśmie i wysłał do muzeum wraz z plastikowym modelem przyszłego eksponatu w skali 1:1.

Większość eksponatów to dary od rybaków, myśliwych, biologów. Hjartarson zapłacił jedynie za metrowego penisa słonia.

Muzeum, które w 1997 roku otwarto w Reykjaviku, obecnie przeniosło się do spokojnej wioski rybackiej Husavik, 480 km na północny wschód od stolicy. Placówka, czynna od maja do września, nie narzeka na brak zwiedzających; latem zeszłego roku było ich ok. 6 tysięcy. Aż 60 proc. gości stanowią panie.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy