Pomnik z ludzkich zębów. Dzieło odkryte po latach

Elkhart to małe i niepozorne amerykańskie miasteczko w stanie Indiana. Właściwie to nie byłoby sensu o nim wspominać, gdyby nie znajdująca się tam dość osobliwa "rzeźba" wykonana z betonu i... ludzkich zębów.

Ogródek północno-zachodniego rogu ulic Riverside Drive i Lexington Avenue. Podajemy adres, gdybyście byli akurat w pobliżu. To właśnie tam znajduje się zębowa rzeźba.

Rzeźba, monument, a może po prostu betonowy blok - jak zwał, tak zwał. Najistotniejsze jest to, że od niedawna to właśnie ten dziwny twór jest największą turystyczną atrakcją miasteczka.

Siekacze, kły i zęby trzonowe. Do wyboru, do koloru. Niektóre śnieżnobiałe, inne żółtawe, czy poczerniałe. Są całe, wyglądające na całkiem zdrowe i te połamane, ukruszone, mocno nadwerężone próchnicą. Beton połączył je wszystkie na wieki.

Najeżony zębami betonowy kloc przez długi czas był jedynie lokalną atrakcją. Światową sławę zyskał, gdy ktoś podzielił się jego zdjęciem w internecie. "Posąg z Elkhart" stał się sieciowym wiralem, a starszym mieszkańcom miasteczka zebrało się na wspomnienia.

Ktoś opowiedział, jak w dzieciństwie wydłubywał z betonu zęby, żeby straszyć nimi inne dzieci. Ktoś inny z kolei wspominał, jak czekał na na dentystę, który przynosił zęby ze swojego gabinetu i "domurowywał" do dziwnego posągu.

Historii tych było sporo, bo zbierały się od kilkudziesięciu lat. Jak opowiada dziś Paul Thomas, kustosz miejscowego muzeum, za całe zamieszanie odpowiedzialny jest Dr. Joseph Stamp, dentysta, który  miał swój gabinet właśnie na rogu Riverside Drive i Lexington Avenue. Pracował tam przez kilkadziesiąt lat do wczesnych lat 70. Zmarł w roku 1978, w wieku 88 lat.

Reklama

To doktor Stamp w latach 40., bądź 50. wpadł na pomysł stworzenia nietypowego pomnika. W zamyśle miał być to monument upamiętniający jego psa, owczarka niemieckiego o imieniu Prince, wiernego towarzysza młodzieńczych lat.  

"On kochał zwierzęta i przez całe swoje życie miał wiele psów, ale z jakiegoś powodu Prince'a darzył największym sentymentem" - przyznaje wnuczka Josepha Stampa, Susan Howard.

Ani ona, ani jej trzej starsi bracia nie mają jednak pojęcia, dlaczego dziadek wypełnił pomnik zębami. Wspomina jednak, doktor Stamp przechowywał wszystkie wyrwane przez siebie zęby.  

A przez kilkadziesiąt lat nazbierały się ich tysiące. Gromadził je w beczkach w piwnicy i konserwował specjalnym płynem. W osobnym pudełku stomatolog przechowywał usunięte złote zęby.

"Dziadek był bardzo zaradny i pomysłowy. U niego nic nie mogło się zmarnować. Gdy coś budował, a miał coś pod ręką, to starał się tego użyć. Być może tak wpadł na pomysł wykorzystania zębów przy konstrukcji pomnika" - rozważa Susan Howard.

Kilka razy zdarzyło się, że zwolennicy szybkiego zysku próbowali rozłupywać zębowy pomnik w poszukiwaniu złotych zębów, jednak Stamp nigdy nie używał ich jako budulca. Złodziejaszkowie odchodzili więc z pustymi rękami.

Paul Thomas, który dzięki wzmożonemu zainteresowaniu monumentem stał się kustoszem nie tylko muzeum, chłodzi jednak głowy żądnych sensacji turystów i reporterów przybywających do Elkhart. Przekonuje, że nie znajdą tu żadnej mrocznej tajemnicy, ani większego... sensu.

"To był cały Joe, ekscentryczny gość. Dlaczego zbudował pomnik z betonu i zębów? Bo mógł" - kwituje krótko Thomas.

P.S.

Wybraliśmy się w wirtualną wycieczkę z Google Street View i zwiedziliśmy ulice Elkhart w poszukiwaniu pomnika. Bezskutecznie. Jeśli uda wam się go wypatrzyć - dajcie znać. Do miasteczka w północnej Indianie przeteleportujecie się klikając TUTAJ

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy