Prastary drapieżnik grasuje w Liberii

Wielkie gady oficjalnie wymarły 65 mln lat temu. Badacze odkrywają jednak ślady wskazujące, że coś z epoki dinozaurów mogły przetrwać do naszych czasów. Szczególnie w dżunglach Liberii.

Kolejnej wskazówki, że jakieś jurajskie gady dotrwały do naszych czasów, dostarczył John Mark Shephard, Amerykanin pracujący w międzynarodowej organizacji rozwoju regionów zacofanych gospodarczo.

Shephard działa na obszarze Liberii i innych krajów Afryki Zachodniej. Właśnie w północno-zachodniej Liberii tamtejsza ludność opowiadała mu o wodnym potworze zwanym gbahali.

Spory obszar Liberii porastają lasy deszczowe,

kraj ten ma niskie zagęszczenie ludności. Poza tym z powodu częstych zamieszek jest to teren zaniedbany przez biologów i naukowców innych dziedzin.

Reklama

- Wielu mieszkańców północno-zachodniej Liberii zapewnia, że widziało wielkiego ziemnowodnego gada zwanego przez nich gbahali - twierdzi John Mark Shephard. - Zwierzę to jest opisywane jako podobne do krokodyla, ale znacznie większe. Gbahali ma ok. 9 m długości, krótki pysk z wielkimi zębami, potężny ogon, a całe jego ciało pokryte jest pancerzem opatrzonym na grzbiecie trzema rzędami kostnych płytek. Liberyjczycy, jak wszystkie ludy, chętnie opowiadają historie o fantastycznych istotach, na przykład duchach, czy demonach, jednak gbahali jest według nich realnym stworzeniem, drapieżnym zwierzęciem.

Według relacji Shepharda, gbahali poluje z zasadzki,

kryjąc się w wodzie lub krzewach okalających jakiś zbiornik wodny. Stamtąd atakuje zwierzęta przychodzące do wodopoju. Ponieważ gbahali napada także na ludzi, miejscowi rybacy wielokrotnie polowali na tego drapieżnika przy pomocy sieci i dubeltówek. Potwór nie jest więc istotą nadprzyrodzoną. Mało tego - jego mięso uchodzi za smakołyk i bywa sprzedawane na targach w miejscowościach tego regionu.

Jakim zwierzęciem jest tajemniczy liberyjski drapieżnik? Gdy rozmowy zbaczały na gbahali, Shephard pokazywał wieśniakom ilustracje, na których przedstawiano rekonstrukcje wyglądu Postosuchusa, wielkiego wymarłego przed milionami lat krewniaka krokodyli, którego skamieliny odkryto kilka lat temu na północy Afryki. Według wieśniaków, gbahali jest bardzo podobny do tego wymarłego gada z ery dinozaurów. Chcieli nawet pokazać Amerykaninowi czaszkę gbahali, ale okazało się, że została zniszczona w pożarze - wioska, gdzie przechowywano czaszkę, spłonęła w trakcie kolejnych rozruchów.

- Liberyjczycy twierdzą, że gbahali bardzo przypomina

wymarłego Postosuchusa kształtem ciała i głowy - zapewnia John Mark Shephard. - Tylko nogi ma bardziej ugięte, jak krokodyle. Gbahali są widywane głównie w czasie pory deszczowej, gdy rybacy płyną w górę rzek na połowy. Ludzie chyba rzeczywiście dość często stają się ofiarą tych drapieżników. Ostatni taki przypadek, o jakim mi wiadomo, miał miejsce w listopadze 2007 r. w okolicach wsi Gelema. Znaleziono wtedy nad rzeką szczątki jakiegoś człowieka, a właściwie tylko jego głowę. Sprawą zajęła się policja. Śledztwo wykazało, że jakieś drapieżniki pożarły człowieka, ale nie wiadomo jakie. Nie ustalono też, czy tę osobę zabiło zwierzę, czy tylko zjadło zwłoki, a człowiek był ofiarą wypadku, choroby lub zabójstwa.

Relacja Shepharda z Liberii, to kolejny element kryptozoologicznej łamigłówki. Czyżby krewni dinozaurów wciąż żyli w Afryce Zachodniej?

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy