Skarping: Pomyślisz, że to głupie, ale będziesz chciał spróbować

Jesteś zdania, że wędkowanie to najnudniejsze zajęcie na świecie? W takim razie nie słyszałeś o skarpingu - sporcie, w którym wyskakujące z wody ryby łapie się do trzymanej w ręce sieci podczas jazdy na nartach wodnych. Serio.

Skarping mógł narodzić się tylko w jednym miejscu na tej planecie - w USA. Nie jest to jednak wyłącznie zasługa "redneckiej" wrażliwości części Amerykanów, ale przede wszystkim poważnego problemu natury ekologicznej. Mowa tutaj o karpiach azjatyckich, które są największymi szkodnikami jakie pływają w rzekach stanu Illinois.

Karpie azjatyckie, które sprowadzono do Stanów w latach 70. ubiegłego wieku. Ryby te potrafią urosnąć nawet do 120 centymetrów. Najbardziej dorodne osobniki są w stanie ważyć aż 45 kilogramów! To dlatego, że zabierają pokarm innym gatunkom - mniejsze pstrągi i łososie nie mają w starciu z nimi żadnych szans.

Władze dokładają wszelkich starań, aby utrzymać ich populację w ryzach. Przedostanie się karpi do Wielkich Jezior na pograniczu Kanady i USA byłoby prawdziwą katastrofą ekologiczną. Nawet najbystrzejsi urzędnicy i eksperci nie byli jednak w stanie przewidzieć tego, że walka z tym gatunkiem może dostarczyć ludziom aż tyle frajdy.

Reklama

Karpie azjatyckie, no może poza największymi osobnikami, uwielbiają wyskakiwać ponad poziom wody. Oznacza to, że wcale nie trzeba ich łowić w tradycyjny, czyli dość nudny sposób. W ten sposób narodził się skarping.

Motorówka, mały ponton z pojemnikiem na ryby, do którego przyczepiono obręcz od kosza, siatka, narty wodne. Tyle potrzeba, aby spróbować swych sił w skarpingu, autorskiej dyscyplinie wymyślonej przez grupę wędkarzy Peoria Carp Hunters z Illinois. Zasady są proste. Złapać jak najwięcej ryb. Zadanie nie należy jednak do najłatwiejszych, jeśli weźmiemy pod uwagę, że niektóre karpie mogą ważyć nawet 20 kilogramów.

Bliskie spotkanie trzeciego stopnia z kręgowcem, który postanowił wyskoczyć akurat na wysokość twarzy nawet przy prędkości kilkunastu kilometrów na godzinę może skończyć się przykrym urazem.

Gdyby tego było mało złapane ryby trzeba jeszcze - zupełnie niczym podczas gry w koszykówkę - wrzucić do pojemnika. I to podczas jazdy na nartach wodnych!

- Karpie skaczą niczym ziarna kukurydzy, kiedy robi się z nich popcorn - tłumaczy Nathan Wallick, jeden z założycieli Peoria Carp Hunters, w rozmowie z serwisem IndefinitelyWild. Warto jednak zaznaczyć, że jego ekipa poluje na ryby także w bardziej "tradycyjny" sposób. "Tradycyjny" w ich przypadku oznacza... strzelanie do nich z łuku!

- Przerobiłem swoją łódź tak, aby mogło z niej strzelać nawet pięciu ludzi jednocześnie. Reszta może w tym czasie usiąść na wygodnych ławeczkach, pić drinki i rozkoszować się widokiem zestrzeliwanych karpi w akompaniamencie ich ulubionej muzyki. Lepiej już być nie może - zachwala Wallick.

Jesteśmy przekonani, że gdyby "wędkowanie" było tak adrenalinopędne również w innych częściach świata, to z pewnością miałoby o wiele więcej miłośników...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy