Wszedł na szczyt Wieży Eiffla - bez żadnych zabezpieczeń

- Chciałem to zrobić już od dłuższego czasu - pisze James Kingston pod filmem, który umieścił w serwisie YouTube. Nagrał on swoją nielegalną wspinaczkę na szczyt Wieży Eiffla. Bez żadnych zabezpieczeń.

W chwili, gdy piszę te słowa jego nagranie obejrzano już prawie pół miliona razy. Na wstępie należy zaznaczyć, że za wyczynem dwudziestopięcioletniego Anglika nie stoi żaden sponsor. Kingston po prostu spełnił swoje marzenie nie pytając nikogo o zgodę, czy prosząc się producentów napojów energetycznych o pieniądze.

Nie znający strachu artysta - takim mianem James określa siebie na Facebooku - wraz z fotografem Estym Tomasem postanowili "zaatakować" jedną z najsłynniejszych budowli świata o pierwszej w nocy. Ich plan B mógł wypalić tylko pod jej osłoną. Początkowo zakładali, że wspinaczkę na liczącą sobie aż 324 metry żelazną konstrukcję rozpoczną od drugiego tarasu widokowego. Przeszkodą okazała się... liczba turystów. Zwiedzających było po prostu zbyt dużo. Przyszli zdobywcy skierowali swój wzrok na jedną z czterech wysokich na 25 metrów podstaw, na których to wsparta jest wieża i poczekali aż zapadnie zmrok.

Reklama

Startując z poziomu ulicy, nie wspięli się oni nawet na 20 metrów, a już musieli bawić się w kotka i myszkę ze strażnikami. Jak opisuje Kingston, osoby pilnujące wizytówki Paryża są ciężko uzbrojone. Sprawy nie ułatwiała niezliczona ilość kamer monitoringu.

Kingston miał już jednak doświadczenie w podobnych akcjach - wcześniej wdrapał się on na stadion Wembley i Princess Tower w Dubaju, najwyższy budynek mieszkalny świata. Wiedział, że nie może odpuścić. Wraz z Tomasem pomału, w ciszy i z wielką precyzją stawiali kolejne kroki. Z każdym kolejnym zbliżali się do upragnionego szczytu.

Dwójka poszukiwaczy dotarła do najwyższego tarasu widokowego na wysokości 276 metrów. Stolica Francji była skąpana w mrokach nocy, w przeciwieństwie do miejsca, w którym teraz się znaleźli. Mimo ostrożności Kingston i jego wspólnik zostali zauważeni.

Zorientowali się o tym, kiedy usłyszeli wściekłe komunikaty wybrzmiewające z krótkofalówki jednego ze strażników. Wycofanie się lub oddanie w ręce służb porządkowych nie wchodziło w grę. Wspinacze podjęli decyzję o zejściu kilka pięter niżej i schowaniu się za elementami konstrukcyjnymi. Skuleni musieli w ten sposób przeczekać kilka godzin.

Strażnicy byli nieustępliwi. Kingston wspomina, że lekko wychylając głowę zza osłony widział szalejące światła latarek. Włączono nawet oświetlenie wieży! Poszukiwania jednak ustały. Kingston i Tomas poczekali na wschód słońca, aby dokończyć wspinaczkę. Cel został osiągnięty! Dowodem jest to wideo, które z miejsca stało się hitem internetu.

O dziewiątej rano duet został zauważony ponownie. Kingston nie miał już jednak sił uciekać przed strażnikami. Kiedy zeszli na dół czekał na nich kordon policji. Skutych w kajdanki Anglików zabrano na posterunek policji. Pomysłodawca akcji wspomina, że przesłuchiwano go przez sześć godzin, ale nie postawiono żadnych zarzutów. Ze śmiechem dodaje, że musiał on tylko obiecać paryskim policjantom, że przez następne trzy lata nie wywinie im podobnego numeru. To chyba niezbyt wysoka cena za popełnienie "artystycznego przestępstwa"?

Co ciekawe, w dniu, w którym Kingston udostępnił w sieci swoje nagranie, w serwisie YouTube pojawił się film z podobnym wyczynem w wykonaniu trauceurów (osób uprawiających parkour) z grupy Hit The Road. Czyżby jego "przestępstwo" okazało się plagiatem? Nie do końca. Kingston i Tomas wdrapali się na Wieżę Eiffla prawie dokładnie rok temu, ale nagraniem podzielili się ze światem dopiero 8 listopada. Francuscy miejscy akrobaci poskromili żelaznego giganta kilka miesięcy później.

Historia nielegalnych wspinaczek sięga jednak znacznie dalej niż dwanaście miesięcy wstecz. Wspomnieć tutaj można między innymi Alaina Roberta, francuskiego wspinacza, który całkowicie zasłużenie nosi przydomek "Spider-Man", gdyż trudni się on wspinaniem na szklane drapacze chmur.

Ciekawostką jest fakt, iż Francuz wspiął się nie tylko na wieżę Eiffla, ale nawet na liczący sobie 140 metrów... warszawski hotel Marriot. Dokonał on tego w 1999 r. Jego wyczyn powtórzyli jeszcze dwaj Polacy - Dawid Kaszlikowski i Bartłomiej O. z Sosnowca.

Innym przykładem "artystycznego przestępstwa" jest słynny "le coup" Phillippe'a Petita. Linoskoczek dokonał chyba najbardziej znanego wyczynu poprzedniego stulecia przechodząc w 1974 r. po linie - oczywiście nielegalnie - między dwoma wieżami nowojorskiego World Trade Center.

Kingstona, Roberta i nawet Petita łączy nie tylko zamiłowanie do niebezpieczeństwa i wysokości. Władze nigdy nie widziały, co zrobić z takimi jak oni. W końcu chodzenia w pionie jeszcze nie zakazano...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy