Czernusowo: To tutaj rdzewieją relikty komuny

Jeśli czujesz tęsknotę za minionym ustrojem, to miejsce może wydać ci się magiczne. Czernusowo to jedyne w swoim rodzaju muzeum, gdzie samochodowe relikty komuny dostojnie rdzewieją pod gołym niebem.

Trzysta kilometrów od Moskwy, to tutaj w Obwodzie tulskim znajduje się ziemia obiecana wszystkich miłośników radzieckiej motoryzacji z lat 40-90 ubiegłego wieku. Choć tak na dobrą sprawę niepowtarzalny klimat tego miejsca sprawia, że każdy może poczuć tu szybsze bicie serca.

"Auto-ZSRR" - tak mówią o tym przedsięwzięciu, nazywanym także muzeum, choć tak właściwie to wiele infrastruktury muzealnej tu nie ma. Jest za to kryta papą i eternitem rudera, psia buda oraz spory kawał pola, na którym Michaił Krasiniec zgromadził już około trzech setek starych, głównie radzieckich samochodów.

Moskwicze, Czajki, Wołgi, UAZ-y, ZIŁ-y, Żiguli, Pobiedy, Zaporożce, ale i Fordy, Mercedesy, czy czeskie Tatry - wszystkie zaparkowane na trawie, wszystkie w oryginalnym stanie. Oryginalnym bynajmniej nie oznacza, że dobrym, czy fabrycznym. Samochody które tu trafiają raczej nie są odrestaurowywane. Właściciel motoskansenu po prostu wynajduje im kawałek łąki i wysyła na spotkanie z matką naturą. Większość egzemplarzy tu zgromadzonych dobrze wie, co to zaawansowana korozja i powolna biodegradacja.

Reklama

Kim jest ten szalony ekscentryk, któremu udało się zgromadzić na prywatnej posesji niewiarygodną kolekcję?  Krasiniec to były kierowca rajdowy fabrycznego zespołu radzieckich zakładów samochodowych w Moskwie (AZLK) i mechanik rajdowego teamu Moskwicza, który przygotowywał te wozy do startów jeszcze w czasach Związku Radzieckiego.

Zdjęcia potwierdzają rajdowy trop w całej tej układance. Na łące w Czernusowie znajdziemy bowiem kilka egzemplarzy w rajdowych barwach "Moskwicz Autoeksport USSR" z numerami startowymi wciąż naklejonymi na elementy karoserii. Jeden z nich najwyraźniej pamięta czasy gościnnych występów, prawdopodobnie w Wielkiej Brytanii. Na klapie bagażnika ma bowiem ostrzeżenie "Uwaga, kierownica po lewej stronie".

Krasiniec kompletowanie swojej kolekcji rozpoczął jeszcze przed emeryturą, gdy mieszkał w Moskwie. Ale tam ograniczały go względy logistyczne. Nie miał gdzie trzymać wciąż rosnącej liczby samochodów. Dlatego od razu po emeryturze sprzedał mieszkanie, a za uzyskane pieniądze kupił dom z polem w opuszczonej wsi Czernusowo.

Plan miał zacny - chciał ratować i odrestaurowywać stare, radzieckie samochody. Na taki projekt nie starczyło mu jednak pieniędzy, a trudny charakter odstraszał potencjalnych wspólników, gotowych wesprzeć go finansowo. Wtedy pojawił się pomysł założenia muzeum. Gdy udało się uzyskać oficjalny status takiej placówki, Michaił zbił z desek kilka drogowskazów i szyldów i porozwieszał je po okolicy.

Ci, którzy odwiedzili Czernusowo, wspominają tą wizytę, jako niezapomniane przeżycie. Podkreślają, że gospodarz, choć ma twarz człowieka "mocno pijącego", dziurawą marynarkę i za duże buty, potrafi godzinami opowiadać o swojej pasji. Rajdy, podróże, samochody, przygody - ten facet ma wiele historii do przekazania.

Zapewnia także, że jego celem nie jest "zgnicie" cennych eksponatów radzieckiej motoryzacji na łące, lecz uchronienie ich przed złomowaniem i przedostaniem się w niepowołane ręce. Snuje śmiałe plany, w których znajdują się - oczywiście oprócz ciągłego powiększania kolekcji - budowa garaży i warsztatów, stopniowa i pełna renowacja klasyków, a także organizacja rajdów w klimacie retro.

Na ile te opowieści to fantasmagorie człowieka oderwanego od rzeczywistości, a na ile realne plany? Tego nikt nie jest w stanie stwierdzić. Być może cała kolekcja Krasinca niechybnie zmierza do przeistoczenia się w wielkie, samochodowe cmentarzysko? Odpowiedzi na te pytania nie znamy. Jednak mocno trzymamy kciuki, by to Krasiniec okazał się zwycięzcą wyścigu z bezlitosną korozją trawiącą jego eksponaty.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy