Dizajn tamtych czasów: Komarek

Kształty komarka to kwintesencja tamtych lat. Wszystko było wtedy rachityczne, ubogie i pałubiaste, jak w filmach Antoniszczaka drapanych na taśmie - pisze Wojciech Grabowski w książce "Dizajn tamtych czasów", opowieści o kształtach PRL-u.

Przeczytaj fragment książki "Dizajn tamtych czasów" Wojciecha Grabowskiego:

Wakacyjne popołudnie w Przemyślu. Idziemy z babcią w odwiedziny do Państwa z Kiosku. O tej porze dnia wydłużają się już cienie kamienic. Pochłaniają wszystko krok po kroku. Pod sinymi murami ciemnieją zastygłe sylwetki motocykli. Uwielbiałem wtedy motocykle.

Państwo z Kiosku: ona otyła, on malutki, wyschnięty na wiór, w okularkach. Prowadzą razem kiosk Ruchu przy ulicy Manifestu Lipcowego. Bezdzietni. Bardzo lubią mojego brata i mnie.

Reklama

Wchodzimy wąską sienią, mijając żeliwną umywalkę w kształcie pisuaru. Po skrzypiących schodach wspinamy się na pierwsze piętro. Stopnie, balaski, poręcze i podesty pokrywa kasztanowa polewa z wielokrotnie nakładanej farby.  Babcia puka w umówiony sposób. W mroku słychać szuranie i chrobot zdejmowanego łańcucha. Pożółkłe ze starości drzwi otwierają się, czuję obecność Pani z Kiosku, zapach kremu Nivea, lecz dalej ciemność! Trzeba pokonać wąski, kręty, zastawiony sprzętami przedpokój, żeby zaznać jasności wielkiej kuchni. Więc dopiero teraz oślepiające światło. Linoleum błyszczące  jak spokojne morze pod koniec dnia.

Przy stole nakrytym ceratą rozmowa toczy się leniwie. Niebo za oknem płonie.

Bardzo mi się podoba u Państwa z Kiosku, ale czekam na najważniejsze. Wreszcie następuje ten moment i schodzimy z Panem z Kiosku na podwórko. Pan z Kiosku otwiera komórkę i wyprowadza motorower marki Komar 232. Serce bije mi mocno i szybko, w brzuchu latają motyle. Zbudźcie mnie w środku nocy, opiszę komarka z detalami. Więc - obłość szarego baku. Ta sama obłość powtórzona w kształcie reflektora, patrzącego na mnie uważnie. Jeszcze raz obłość granatowych blach pokrywających gaźnik. Zawijas rury wydechowej jak łodyga rośliny. I zwykłe rowerowe pedały (takie jak w moim rowerku!).

Kształty komarka to kwintesencja tamtych lat. Wszystko było wtedy rachityczne, ubogie i pałubiaste, jak w filmach Antoniszczaka drapanych na taśmie.

Pan z Kiosku stawał na pedałach z namaszczeniem, ze skupioną twarzą i wąskimi ustami. Zaczynał pedałować, najpierw wolno, potem coraz szybciej. Motorower stał na podpórkach. Kosmyk włosów opadał na okulary. Pan z Kiosku pedałował w powietrzu, zdawał się minimalnie unosić nad ziemią, łańcuch chrzęścił, tylne koło wzniecało kurz - zupełnie, jakby się obserwowało start pierwszego helikoptera. Wreszcie rozlegał się terkot małego silniczka. Najpiękniejszy dla mnie odgłos, niosący się echem w studni podwórka.

Pan z Kiosku wyjeżdżał triumfalnie główną bramą. Na pustym placu po drugiej stronie ulicy Manifestu Lipcowego wykonywał dwie, trzy rundy (wyprostowana sylwetka jadąca pod słońce). I wracał. Podobno nigdy nie wyruszył komarkiem poza ten plac. Tak twierdziła babcia.

Pozwolić sobie na "luki pamięci", o których pisze Schulz. Moje luki są takie: Pan z Kiosku długo jeździ dookoła placu, wykonuje bardzo wiele okrążeń, podnosi się z siodełka w trakcie jazdy, puszcza jedną ręką kierownicę, wreszcie wykonuje jakieś figury akrobatyczne - jak żylasta woltyżerka. Czy to mi się śniło, czy widziałem taką scenę naprawdę?

"Dizajn tamtych czasów" Wojciecha Grabowskiego to opowieść o kształtach PRL-u.Wtedy kształty - nawet te toporne, nieudane - znaczyły więcej niż dzisiaj.  Samochód nie był tylko samochodem, ale magicznym obiektem pożądania. Osiedle pozbawione prądu zamieniało się w nieznaną, kosmiczną przestrzeń. Parkowa rzeźba więcej mówiła o abstrakcji niż uczone wykłady.


INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy