Golibroda Butter CUT - tu kobiety wstępu nie mają

"Jak to nie wpuszczacie kobiet? Przecież to jest rasizm! - Nie, proszę pani. To jest seksizm." Tą anegdotą wita nas w swoich progach Delma, jedyny krakowski golibroda. Sprośne żarty, luźna atmosfera i zakaz wstępu dla kobiet to trzy niepisane zasady panujące w prowadzonym przez niego zakładzie.

Butter CUT, czyli jak po maśle - tłumaczą nam genezę nazwy Delma i Anton. Ich lokal to nowe miejsce na mapie Krakowa i z pewnością jedyne w swoim rodzaju. Pomysł na klasyczny barber shop - nie salon fryzjerski - narodził się podczas jego wizyty w Anglii.

- Strzygąc się na Wyspach w takich zakładach ciągle myślałem o tym, że takich miejsc w Polsce po prostu nie ma. Idąc do fryzjera niemal zawsze obsługuje nas kobieta, która pyta jaką chcemy mieć fryzurę, a i tak ostatecznie robi ją po swojemu.

- Zresztą, co o strzyżeniu męskim może wiedzieć ktoś, kto nigdy nie miał krótkich włosów i brody? - śmieje się Delma.

- W szkołach fryzjerskich uczą tego jak farbować włosy, dobrze zrobić balejaż i trwałą, bo to "łatwy chleb". Ja swojego rzemiosła uczyłem się podpatrując angielskich barberów i oglądając filmy na YouTube. Zanim znalazłem odpowiedni lokal strzygłem ludzi w ich domach - opowiada.

Reklama

Ten "odpowiedni lokal" mieści w starej krakowskiej kamienicy przy ulicy Szlak. To połączenie garażu i piwnicy - część ścian pokrywa czerwona cegła, te które pozostały białe zdobią plakaty i przeróżne gadżety otrzymane od przyjaciół. Wchodząc do środka nikt nie pomysli, że to zakład prowadzony przez utapirowaną panią Krysię.

- Chodziło nam o to, aby miejsce było przyjazne. Masz się tutaj czuć jak u kumpla. Dokonujemy wszelkich starań, aby poziom żartu utrzymywał się odpowiednio nisko - dodaje jego współpracownik Rumcajs.

- Czy to ze względu na niewybredne żarty płeć piękna nie ma tutaj wstępu? - dociekamy. Delma z Rumcajsem tłumaczą, że w barber shopach na całym świecie ta zasada to świętość.

- Tutaj jesteś wśród swoich. To typowo męskie miejsce, gdzie pogadasz o dupach, pośmiejesz się. Nikt nie zagadnie cię gdzie wybierasz się w tym roku na wakacje i o pogodę za oknem. Ponadto, siedząc na fotelu z rozgrzebaną fryzurą niekoniecznie chcesz pokazywać się damom.

O prawdziwości tego stwierdzenia jeden z nas przekonuje się już po chwili zajmując honorowe stanowisko. - Krótko, czy bardzo krótko - to jedyne o co pyta swoich klientów Delma.

- To i tak miłe z mojej strony. Na zachodzie każdy barber ma wolną rękę i to on decyduje o tym, co zrobi z twoją fryzurą. Ktoś kto zajmuje się tym fachem nie skupia się na obowiązujących trendach. To ponadczasowa klasyka. 

Flatttop, Tight Contour, Tapered Pomp, Vanguard, Crew With a Part czy Straight Razor Shave to kanony obowiązującego od lat stylu, tak zwane "Barbershop Classics". Michał, który zdecydował się na strzyżenie daje Delmie wolną rękę. I tak nie ma innego wyjścia. Prosi o wariant "na krótko".

Golibroda od razu zabiera się do roboty przy okazji komentując poszczególne kroki.

- Nigdy nie myję głowy swoim klientom. To zabawa dla dziewczyn. Nie wiem, co ktoś musiałby mieć na włosach, żeby zabrać go na myjkę - mówi i sięga po maszynkę... do garażowej szafki z narzędziami.

Żaden z elementów wyposażenia barber shopu Delmy nie należy do typowych. - Wszystko musiałem sprowadzić z USA. Nawet głupi grzebień, który tam kosztuje trzy dolary u nas jest nie do dostania.

Naszą uwagę przykuwa maszynka sprawiająca wrażenie wiekowego sprzętu. - Jest nowa, ale jej kształt nie zmienił się od 1934 r. Jej posiadanie to absolutny mus w tym zawodzie.

Z zaciekawieniem spoglądamy na półki po brzegi wypełnione specyfikami do włosów. Nie ma wśród produktów znanych z naszych półek sklepowych. Jedna z puszek wygląda jak opakowanie świńskiego smalcu. Butelka obok, dzięki etykiecie z trupią czaszką, budzi skojarzenia z denaturatem lub inną silną trucizną. W rzeczywistości, każdy z tych środków chcielibyśmy mieć na półce w łazience. Pomady pachną jak guma do żucia, a woda kolońska przypomina tę używaną przez naszych pradziadków.

Bałagan na głowie Michała stopniowo nabiera kształtu. Żeby wydobyć "klasyczny styl" Delma pozbawia naszego śmiałka pokaźnej ilości włosów. I to bez sięgania po nożyczki.

- Tym różnimy się od fryzjerek. One nie czują się pewnie przy cięciu włosów do skóry. Barberzy polegają na maszynkach, nie nożyczkach - tłumaczy.

Michał sugeruje Delmie, żeby grzywka opadała na lewą stronę, tak jak zawsze. Klient nasz pan? Nic z tych rzeczy! Golibroda od razu wyjaśnia mu, że jego włosy rosną przecież w inną stronę.

- Zobacz, od fryzjerki nigdy nie dowiesz się rzeczy, które powinieneś wiedzieć od razu. Barber bez spiny powie ci, że całe życie źle układałeś włosy.

Fryzura już prawie gotowa. Czas na suszenie i kolejne rady od specjalisty. - Suszenie to fundamentalna rzecz. Dobra fryzura to nie coś, co po prostu wyciągasz ze słoika. Niewielu mężczyzn wie, że już samym suszeniem jesteś w stanie ułożyć włosy w dobry sposób.

Ostatni szlif to specjalna pomada. Tę można aplikować na dwa sposoby. Albo przeczesując włosy palcami, albo za pomocą grzebienia - w zależności od tego na jaką okazję potrzebujemy daną fryzurę. 

Mistrz golibroda w końcu wieńczy swe dzieło, a nasz ochotnik nie ukrywa zadowolenia.

- Pierwszy raz po wyjściu od "fryzjera" będę zadowolony - rzuca z uśmiechem Michał.

Mimo, że salon od godziny jest już zamknięty nikomu nie pali się do wyjścia. Chłopaki częstują pizzą i napojami.

- Działamy na totalnej zajawce, nie dla kasy. Jeśli robisz coś nowego, w fajnym klimacie to ludzie to widzą i cię wspierają. Jeszcze przed otwarciem ButterCUT mieliśmy 900 lajków na Facebooku, a w 30 minut po otwarciu rezerwacji zabukowaliśmy cały tydzień...

Dziś na strzyżenie u Delmy czeka się dwa tygodnie. To sporo, ale chłopaki chcą przeprowadzić pewien eksperyment. - W soboty zamierzamy przyjmować na zasadzie "walk in", czyli tak jak w amerykańskich barbershopach. Klienci będą po prostu wchodzić z ulicy i czekać na strzyżenie, a przy okazji pić kawę i gadać.

Wychodząc zadajemy ostatnie pytanie - dlaczego "barber", a nie swojski fryzjer? W odpowiedzi słyszymy tekst, który nie pozostawia złudzeń.

- Fryzjer robi dziewczyny. My strzyżemy facetów, a dziewczyny robimy, ale w trochę inny sposób...

Michał Ostasz & Rafał Walerowski

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy