Niezniszczalny mistrz Kung-Fu. Ty byś zginął, jego to nie rusza

​Twardziel - to mało powiedziane. Ten uczeń mnichów z klasztoru Shaolin potrafi przetrwać męczarnie, które zwykłego człowieka momentalnie położyłyby trupem. Przed wami niezniszczalny Zhao Rui!

Na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie raczej drobnego i niezbyt hardego. Ale wystarczy, że obejrzycie wideo, które ostatnio krąży po świeci, by zmienić zdanie.

24-letni mistrz Kung-Fu dokonuje na nim nie lada wyczynów. Jego czaszka wytrzymuje serię uderzeń metalowym prętem czy wiercenie grubym wiertłem wiertarki. To jednak nie wszystko. Zhao Rui ze stoickim spokojem przyjmuje fakt, że na jego plecach rozbijana jest płyta chodnikowa, niemal nieruchomo leżąc w tym czasie na naostrzonych, stalowych żerdziach!

Co jeszcze ma w repertuarze? Choćby przeciąganie samochodu z wykorzystaniem do tego wielkiego noża umieszczonego na gardle. Brzmi to tak nieprawdopodobnie, że chyba lepiej po prostu to zobaczyć.

Oczywiście umiejętności chińskiego mistrza nie wzięły się znikąd. Zhao ma za sobą wiele lat specjalistycznych treningów. Jak sam przyznaje, od dziecka był zafascynowany umiejętnościami legendarnych wojowników i w wieku 16 lat uciekł z domu, by przyłączyć się do mnichów w słynnym klasztorze Shaolin.

Tam studiował dwa lata, po czym zaczął pobierać indywidualne nauki bezpośrednio od mistrzów Kung-Fu. Dziś sam jest mistrzem, a jego umiejętności momentami przyćmiewają wyczyny samego Bruce'a Lee.

Reklama

Zanim popisy 24-letniego karateki wyciekły do internetu, przysporzyły mu lokalnej sławy. W rodzimym mieście Mianzhu, w prowincji Siczuan stał się prawdziwym celebrytą. Każdy chciał patrzeć na to, co potrafi Zhao Rui.

Niezniszczalny Chińczyk przyznaje dziś, że droga do obecnego stopnia wtajemniczenia usłana była wieloma kontuzjami. Zdarzyło mu się wywiercić dziurę w czaszce i zedrzeć spory kawałek skóry.

"Było to dosyć bolesne, ale dzięki temu zyskałem nowe doświadczenie i teraz mogę ćwiczyć częściej, bez podobnych problemów" - wyjaśnia. I jak zapewnia jest w stanie trzymać pracujące wiertło przy głowie przez 10 sekund bez przerwy, bez żadnych obrażeń. Na jego skroni pojawia się jedynie małe zadrapanie.

"Wierzę w to, że mogę uczynić własne ciało niezwykle wytrzymałym. Wierzcie lub nie, ale w przeszłości byłem nieśmiały i nerwowy. Teraz potrafię rozbijać głową kamienie. Moje umiejętności dałym mi wiele pewności siebie" - opowiada.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy