​Obszedł Ziemię już 2,5 raza. Spełnił niezwykłą obietnicę

W jego ojczystych stronach mówią na niego Pielgrzym. Jose Antonio Garcia ponad dekadę temu rozpoczął pieszą wędrówkę. Od tamtej pory przeszedł więcej niż 100 tysięcy kilometrów.

W 1999 r. Jose był rybakiem, który jako jedyny przeżył morską katastrofę u wybrzeży Norwegii. Kuter, na którym pracował wraz z 17 innymi osobami, wywrócił się do góry dnem. Lodowate wody Skandynawii były bezlitosne. Pozostali załoganci pozamarzali, tylko jemu udało się ujść z życiem. Trzymając się dryfującego ciała kolegi wezwał na pomoc  Marię Pannę z Góry Karmel - patronkę spraw beznadziejnych.

Jak sam wspomina, nie był wówczas zbyt religijny. Kiedy jego życie zawisło na włosku, przyrzekł, że jeśli Maria Panna ocali jego życie, to w podzięce odwiedzi wszystkie święte miejsca na całym globie. Chwilę później zdarzył się cud - przybyła ekipa ratunkowa.

Reklama

Jose został uratowany, ale minęło ponad pół roku zanim zaczął on spłacać swój dług wdzięczności wobec Marii Panny. Rybak aż osiem miesięcy spędził w komorze hiperbarycznej na specjalnej terapii tlenowej, która miała pomóc mu w leczeniu odmrożeń i ran odniesionych w czasie wypadku. Następnie został przykuty do wózka inwalidzkiego na dwa lata. Kolejne dwa mógł poruszać się tylko o kulach.

Kiedy wreszcie stanął na nogi - również finansowo - wyruszył w obiecaną Marii Pannie podróż. Do plecaka spakował tylko najpotrzebniejsze rzeczy i... poszedł przed siebie.

W pierwszej kolejności zawędrował na "metę" słynnej drogi św. Jakuba, czyli do katedry w Santiago de Compostela. Miejsce, które dla wielu jest finałem pielgrzymki, było dla Jose jej początkiem.

Wkrótce zaczęło mu brakować miejsc w Europie. Pielgrzym ruszył więc przez Turcję i Bliski Wschód w stronę Azji. Odwiedzał nie tylko katolickie miejsca kultu, ale również te związane z islamem i buddyzmem. Przeszedł przez Syberię, by od Alaski dostać się na terytorium Stanów Zjednoczonych. Stamtąd zaczął kierować się na południe.

Po 11 latach wędrówki przebył ok. 107 tysięcy kilometrów - co odpowiada okrążeniu Ziemi 2,5 raza! Odwiedził sześć kontynentów (bez Australii) i wydał wszystkie oszczędności, na które złożyła się niebagatelna kwota 36 tysięcy euro.

W wywiadzie udzielonym serwisowi Viaje con Escalas powiedział, że prawie zawsze mógł liczyć na pomoc mieszkańców krajów, które odwiedzał. Szczególnie szczodrzy okazywali się ci, którzy sami nie mieli pieniędzy i jedzenia.

Teraz Jose szykuje się do powrotu do rodzinnego Puerto de Santa María. Będzie to poniekąd najważniejszy punkt całej pielgrzymki, bo zobaczy z powrotem dawno nie widzianą córkę oraz swoje wnuki.

Czy dawny rybak i wędrowiec będzie w ogóle w stanie pozostać w jednym miejscu na dłużej? Garcia twierdzi, że tak i już ma plan na swoją "emeryturę" - pomoc najbardziej potrzebującym.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy