Od 20 lat jest jedynym mieszkańcem wyspy. "Brakuje mi tylko kobiety"

David Gleshaan był milionerem. Teraz mieszka sam i czuje się naprawdę szczęśliwy /materiały prasowe
Reklama

Od krezusa do Crusoe. David Glasheen był posiadaczem kopalni złota i kilku innych biznesów, ale w wyniku krachu na giełdzie stracił majątek. Niefortunny splot wydarzeń sprawił, że kompletnie zmienił swoje życie.

19 października 1987 r. wskaźnik Dow Jones nowojorskiej giełdy spadł o rekordowe 508 punktów. W ślad za nim poszły indeksy w innych krajach. Był to początek kryzysu finansowego, który wyjątkowo boleśnie uderzył w Gleeshana. W ciągu niecałego roku stracił on ponad 10 milionów dolarów. Nieuchronnie zbliżające się bankructwo sprawiło, że Australijczyk przeżył załamanie, a gdyby tego było mało, opuściła go żona.

To główne powody, dla których 74-letni dziś David żyje na Restoration Island niedaleko północnego wybrzeża Australii. Niewielką wyspę nazywa rajem na ziemi, chociaż miejsce to wcale nie należy do bezpiecznych.

Odkąd Glasheen przeniósł się na wyspę w 1993, wciąż boryka się on z jadowitymi wężami, groźnymi pająkami i krokodylami. Jak sam przyznaje "i tak jest tu bezpieczniej niż w innych częściach świata, kiedy tyle słyszy się o zamachach terrorystycznych". Nie ukrywa jednak, że raz trafił do szpitala - i to drogą powietrzną - po ugryzieniu przez niezwykle nieprzyjemnego pajęczaka. W dodatku pies Quassi, którego widzicie na zdjęciach, zmarł około rok temu wskutek zatrucia jadem jednego z zamieszkujących wyspę gadów.

Mimo to, milioner bez grosza przy duszy czuje się tu zdrowy i szczęśliwy. Żywi się tym, co złowi oraz wyhoduje.

- Jestem w lepszej formie, niż byłem 30 lat temu. Podoba mi się to życie bez żadnych chemikaliów. Wątpię, abym jeszcze żył, gdybym nie zdecydował się na przeprowadzkę tutaj - powiedział w rozmowie z magazynem Wild.

Chociaż Glasheen na wyspie jest całkiem sam, to stara się nie stracić kontaktu z cywilizacją. Raz w roku udaje się na zakupy do oddalonego o 800 kilometrów Cairns. Ponadto dzięki panelom słonecznym i agregatowi prądotwórczemu ma on na wyspie internet oraz kilka innych urządzeń. Chociaż sieć na Restoration Island jest koszmarnie wolna, to i tak pozwala ona Davidowi na śledzenie najważniejszych wydarzeń na świecie oraz... oglądanie brytyjskiej edycji "Mam talent!". Do tego ostatniego mężczyzna przyznaje się bardzo niechętnie.

Reklama

Ponadto, zdarza mu się przyjmować gości. Wśród nich nie zabrakło dziennikarzy chcących z nim porozmawiać. Spaniard Alvaro Cerezo, który dwa lata temu spędził z Davidem 5 dni i nakręcił o nim krótki dokument, wspomina, że jedyny mieszkaniec australijskiej wyspy jest bardzo otwarty.

- Uwielbia opowiadać o swoim życiu i szuka kontaktu z ludźmi (...). Zdecydował też, że chce dożyć swych dni na Restoration Island.

Przeszkodą mogą być władze stanu Queensland, pod który podlega wyspa. Zgodnie z umową dzierżawy zawartą w 1993 r. David miał wybudować na niej pensjonat wypoczynkowy. Gleeshan uznał jednak, że baza noclegowa na 60 miejsc zupełnie zniszczyłaby klimat Restoration Island. Proponował, aby w miejsce dużego ośrodka postawić mały dom przy plaży, w którym turyści mogliby się przespać za wolne datki. Za takim rozwiązaniem optuje też lokalna społeczność rybaków, miłośników przyrody i wolontariuszy, która w dawnym milionerze widzi strażnika wyspy.

Innego zdania są urzędnicy uważający go za squattera - dzikiego lokatora. Po 20 latach - David zamieszkał na wyspie na stałe w 1997 r. - zaczęli grozić mu eksmisją. Rezydent jest jednak spokojny i wie, że może liczyć w tej sprawie na rzadko widywanych, ale jednak, przyjaciół.

Z uśmiechem mówi, że ma większe problemy.

- Brakuje mi teatru i muzyki na żywo, dźwięku prawdziwego zespołu. Chciałbym też móc zjeść obiad ze znajomymi. Samotność odbiera ci fizyczny kontakt z ludźmi i przyjemność z dyskutowania z nimi.

- Chciałbym znaleźć kogoś, kto chciałby zamieszkać tu ze mną na stałe, albo chociaż kilka kobiet, które odwiedzałyby mnie parę razy w roku...

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy