Robert Lewandowski prywatnie

Wielka kariera każdego piłkarza zaczyna się podobnie - piłka pod pachę i godziny spędzone na podwórku z kumplami. Tak też zaczynał Robert Lewandowski.

Przeczytaj fragment książki Piotra Wójcika ,,Robert Lewandowski. Z boiska na stadiony":

W czasach, gdy mały Robert marzył o podboju światowych, piłkarskich salonów, nie było komputerów, tabletów czy też konsoli. Jedyną uciechą było zdzieranie butów na futbolowych klepiskach. Nie liczyły się dziesiątki guzów czy też podarte spodnie. Najważniejsza była radość z grania! To właśnie w takich warunkach ukształtował się nasz przyszły bohater narodowy!

Lewy tak dzisiaj wspomina swoje pierwsze boisko w rodzinnym Lesznie: "Drzewa były słupkami. Nie było poprzeczek. Jak piłka poleciała nad ogrodzeniem, to oczywiste, że gola nie było. Jak trafiła w siatkę, to zaliczaliśmy bramkę. Graliśmy tam całymi dniami aż do zmroku!".

Reklama

Kochana rodzinka

Kto miał największy wpływ na karierę Lewego? Odpowiedź może być tylko jedna - cała jego rodzina, ze szczególnym wskazaniem na tatę. Wiecie, jak to jest. Wspaniały ojciec, który nie dość, że był dżudoką, to na dodatek wymiatał jeszcze na boisku. Dla małego dzieciaka to coś jak połączenie Batmana z Supermanem!

A mama? Ona także była zakochana w sporcie. Sama uprawiała siatkówkę i grała w pierwszoligowej drużynie AZS Warszawa. I to właśnie ona po śmierci pana Krzysztofa mocno zaangażowała się w rozwój Roberta. Czekała na niego przed bramą Legii, kiedy Lewy dowiedział się, że nie ma dla niego miejsca w stołecznym zespole. I do dzisiaj pani Iwona jest jedną z największych fanek swojego ukochanego synka.

Po tym, jak Lewy strzelił pięć goli Wolfsburgowi, jego mama z wielkim zachwytem w głosie powiedziała: "Podziwiam go za ten spokój, za podejście. To, jak on się zachowuje, to jest dla mnie mistrzostwo świata".

Robert ma też siostrę. Milena gra w siatkówkę i kiedy tylko może, ogląda swojego brata na żywo. Podobno to właśnie jej dedykował gola zdobytego z Grecją podczas Euro 2012.

Andrzejem jestem

W 2007 roku Robert, wtedy zawodnik Znicza Pruszków, przed rozpoczęciem studiów pojechał na Mazury. Chciał się po prostu zintegrować z nowymi kolegami. Pobyt był bardzo krótki, bo czekał go mecz. A on takich akcji nigdy nie odpuszczał. Na szczęście półtora dnia wystarczyło, żeby poznać miłość życia. Choć nie od początku na to się zanosiło...

Zainteresował się Anią Stachurską. Robertowi wydawało się, że ta fajna, szczupła blondynka jest baletnicą lub tenisistką. Myśląc, że ich znajomość nie potrwa długo, przedstawił się jako Andrzej.

Potem trochę się zdziwił, gdy się okazało, że nowa koleżanka jest utytułowaną w Europie i na świecie zawodniczką karate. Po powrocie do domu Lewy zorientował się, że Ania również mieszka i trenuje w Pruszkowie. Często z zajęć ze studiów w Warszawie wracali razem.

Robert zabujał się wtedy na maksa. Troszkę gorzej było z uczuciami u drugiej połowy. "Podchodziłam do niego z dystansem, bo miałam niezbyt dobre zdanie na temat piłkarzy. I Robert o tym wiedział. Myślałam, że piłkarz to musi być narcyz", wspomina Ania, która miała wtedy w głowie obraz piłkarza-żelusia. Jednak za namową koleżanki zgodziła się na kawę w Warszawie i potem poszło z górki, jeśli chodzi o uczucia.

Najgorzej było pogodzić podróże. Robert dostał kontrakt w Lechu Poznań, natomiast Ania została w Warszawie na studiach. Potem Lewy wylądował w Dortmundzie, Ania dalej wytrwale kursowała - tym razem między Polską a Niemcami. Postanowili w końcu jakoś unormować swoją sytuację i w czerwcu w bajecznej scenerii na Malediwach kawaler Lewandowski oświadczył się swojej Ani.

Ślub odbył się 22 czerwca 2013 roku w Serocku. Teraz szczęśliwi państwo Lewandowscy mieszkają w Monachium. Robert zachwyca kibiców Bayernu, ale Ania też nie próżnuje. Prawie każdy zna jej popularny blog Healthy Plan by Ann, w którym udziela porad sportowych i dietetycznych.

Fragment książki Piotra Wójcika ,,Robert Lewandowski. Z boiska na stadiony". Wydawnictwo RM.

INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy