Syrena w ogniu. Kto i dlaczego spalił relikt PRL-u?

www.miroslawwisniewski.pl /Mirosław Wiśniewski /archiwum prywatne
Reklama

To miała być zamknięta impreza dla ścisłego grona, a skończyło się skandalem na całą Polskę. W internecie zawrzało, bo ktoś podpalił Syrenę. Dla zabawy. Wyjaśniamy, co tak naprawdę wydarzyło się w ośrodku w Grębiszewie w sobotę 22 kwietnia.

Bikiniarze CC - tak nazywa się grupa, która w weekend 22-23 kwietnia w centrum rekreacji EKWOS Grębiszew zorganizowała trzecią Bikiniadę, imprezę znaną w środowisku jako "Zjazd Warszawiarzy", czyli posiadaczy samochodów FSO Warszawa.

Jedną z atrakcji imprezy - niespodzianką dla jej uczestników było podpalenie starego samochodu. Syreny 104, znanej także jako "kurołapka". Organizatorzy nie przewidzieli tylko jednego - tego, że zdjęcia z tej osobliwej konkurencji "wyciekną" i zaczną żyć w internecie własnym życiem.

Podczas, gdy Syrenka powoli dogasała, w internecie zaczynało się wrzenie. Zbulwersowani miłośnicy polskiej motoryzacji nie potrafili zrozumieć, dlaczego relikt PRL-u został zniszczony. Pod zdjęciami udostępnionymi przez facebook'owe profile "PRL - Skarb Narodu" oraz "Stado Baranów" rozpętała się regularna wojna. Walczyli obrońcy podpalonego samochodu z tymi, którzy przekonywali, że resztki Syreny nie przedstawiały większej wartości.

Reklama


Jedyne, czego brakowało w tym całym zamieszaniu, to głosu głównych zainteresowanych, czyli organizatorów. Udało nam się skontaktować z Sawą Pierwszym, który był jednym z pomysłodawców atrakcji na tegorocznej Bikiniadzie i który opowiedział nam, co tak naprawdę wydarzyło się za zamkniętymi drzwiami ośrodka w Grębiszewie.

"Jestem jednym z członków klubu zrzeszających miłośników samochodów z lat 50 i 60. Razem jako Bikiniarze CC organizujemy tak zwaną Bikiniadę i lubimy się dobrze zabawić. Nie ustawiamy się na parkingu pod supermarketem, lecz urządzamy sobie imprezy zamknięte. Na zaproszenia i w zamkniętym gronie.

Syrenka, która spłonęła, wcale nie była jedyną atrakcją tegorocznej Bikiniady. Rzucaliśmy na przykład siekierami do telewizorów kineskopowych. W ten sposób się bawiliśmy, choć oficjalnie nie udostępniliśmy jeszcze żadnej informacji na temat Bikiniady. To, co trafiło do internetu, wyszło od uczestników imprezy.

Palenie Syrenki bardzo się podobało gościom. Przygotowaliśmy 70 minikoktajli Mołotowa, które rozeszły się w 90 sekund. Nie spodziewaliśmy się, jakie pierwotne, atawistyczne instynkty wywoła to niszczenie i demolka.

Po tym wraku jednak nikt nie płakał. Była to 104-ka bez podłogi, karoseria trzymała się właściwie na szybach. Samochód nie przedstawiał absolutnie żadnej wartości, poza ceną złomu. Niczego wartościowego byśmy na pewno nie spalili".

Na swojej stronie na Facebook'u Bikiniarze CC opublikowali podziękowania dla firmy, która czuwała nad bezpieczeństwem pożarowym, zapewniając, że wszystko było pod kontrolą.

Dla miłośników tego typu imprez mamy dobre wieści. Już 10 czerwca Bikiniarze wraz z ekipami PRL Skarb Narodu i FSO Service współorganizują Rajd Żuka. Może w nim wziąć udział każdy, kto ma dostawcze auto, spełniające określone kryteria wiekowe (data produkcji wcześniejsza niż 1990 rok).

Impreza rozpoczyna się w miejscowości Zakroczym i weźmie w niej udział ponad 60 załóg. Organizatorzy gwarantują dobrą zabawę, lecz nie obiecują, że tym razem nic nie zostanie podpalone...

Za użyczenie zdjęć do materiału dziękujemy panu Mirosławowi Wiśniewskiemu.

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy