Zaorać pole ferrari? "Tax The Rich" w akcji!

Wschodnia Anglia. To tutaj, w hrabstwie Suffolk, w pobliżu liczącej 120 mieszkańców wsi Heveningham rozgrywają się sceny dorównujące najlepszym filmowym pościgom. W niezwykle malowniczej scenerii, pośród drzew, ornych pól, kup nawozu, łąk i... zabudowań gospodarczych z zawrotną prędkością krążą jedne z najdroższych samochodów na świecie. Tak na prywatnej farmie bawi się tajemnicza ekipa bogaczy, robiąc jedyny w swoim rodzaju show.

Ferrari, bugatti, jaguar czy rolls-royce - nie ma świętości! Każdy z supersamochodów użytkowany jest tu jak zwykła zabawka i musi przechodzić ekstremalne próby w ciężkich warunkach. A jazda jest naprawdę ostra! Oranie pola ferrari, palenie gumy, drifty po łące, kręcenie bączków w hangarze i próby prędkości na wąskiej alejce otoczonej drzewami? Czemu nie! Szlachta się bawi, w koszta nie patrzy!

Cóż za ekscentryczny multimilioner kryje się za tym całym przedsięwzięciem? Tego do końca nie wiemy. Osoby publikujące filmiki pod pseudonimem "Tax The Rich" (opodatkować bogatych) wciąż ukrywają swoją tożsamość.

Reklama

Początkowo media donosiły, że "Tax The Rich" to niejaki John Hunt, przedsiębiorca, który za 370 milionów funtów sprzedał swoją firmę działającą w branży nieruchomości. Hunt znany jest w świecie jako jeden z zagorzałych miłośników ferrari, które od lat kolekcjonuje, a jego syn - Harry - to początkujący kierowca rajdowy.

Wszystkie elementy tej układanki bardzo do siebie pasują i choć osoby stojące za przedsięwzięciem "Tax The Rich" dementują jakikolwiek związek Huntów z przedsięwzięciem, to trudno w nie do końca wierzyć. Sceny z szaleńczych przejazdów kręcone są bowiem na prywatnej farmie rodziny w hrabstwie Suffolk, co jakiś czas temu odkryli wścibscy internauci, dostrzegając charakterystyczny wygląd bramy, przez którą przejeżdża na filmie Rolls-Royce Phantom.

Niedługo potem dziennikarze Top Gear, którzy odwiedzili farmę, poinformowali, że "Tax The Rich" to dwuosobowy projekt. Jest jeden kierowca i jeden kamerzysta. Żaden z nich nie jest milionerem, ale dzięki swoim znajomościom mogą czasem użyczyć nieosiągalną dla większości furę na dzień lub dwa.

To też nie do końca wiarygodna informacja, bo w jednym z filmów występuje dwóch kierowców jednocześnie,  ale przecież nie dane personalne są najważniejsze. Tu liczy się show. A ten jest bez dwóch zdań pierwszorzędny.

Przede wszystkim dlatego, że pokazuje jedne z najbardziej pożądanych maszyn świata w niezwykle nietypowym otoczeniu. Jeśli zdarzyło nam się wcześniej oglądać ferrari czy bugatti, to raczej za szybą salonu wystawowego, w bogatej dzielnicy wielkiego miasta, czy na równej jak stół nawierzchni toru wyścigowego. Tutaj mamy je utaplane w błocie, pokryte trawą i niemal sprofanowane.

"Święty Jezu, przecież to ferrari! Jak oni mogą mu coś takiego robić? To kolekcjonerski samochód!" - lamentują ci, którzy uważają, że miejsce takich ślicznotek jest w klimatyzowanej gablocie albo jeszcze lepiej - w próżniowym pojemniku.

"Te samochody są po to, żeby dawały tyle przyjemności z jazdy, jak to tylko możliwe. Nie widzę powodu, by trzymać je w garażu nieużywane" - w swoim żywiole są z kolei ci, dla których używanie sportowego wozu zgodnie z przeznaczeniem nie jest niczym nietaktownym.

Ekipa "Tax The Rich" zaklina się, że jak do tej pory nie uszkodziła żadnego z samochodów uczestniczących w kolejnych odcinkach. Raz tylko doszło do małego zgrzytu, gdy dealer Rolls-Royce'a rozpoznał swój wóz driftujący po polach. Zamazanie tablic nic nie pomogło, bo egzemplarz był wyjątkowy i łatwy do rozpoznania. Jednak liczba wyświetleń filmu i darmowa reklama dla firmy okazała się wystarczającą rekompensatą. Wkrótce Rolls-Royce sam zgłosił się do "programu" podstawiając kolejny samochód.

To, co na początku wydawało się bluźnierstwem, herezją i bezczeszczeniem motoryzacyjnej świętości, dla wielu okazało się po prostu dobrą rozrywką. Obecnie ponad 143 tysiące osób subskrybujących brytyjski kanał w napięciu czeka na to, co tym razem wymyśli brytyjska ekipa od zadań specjalnych.

Przyznajemy się bez bicia - czekamy i my. I choć z początku również szokował nas sposób, w jaki "Tax The Rich" katowali supersamochody, to po zastanowieniu dochodzimy do wniosku, że mając taką możliwość, robilibyśmy dokładnie to samo...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy