Rinke Rooyens: Już nie boję się zadawać trudnych pytań

Rinke Rooyens przekroczył mury więzienia już po raz drugi. W Zakładzie Karnym w Krzywańcu był pełen obaw, rozmawiał delikatnie, nie naciskał i czasem aż za bardzo angażował się w historie osadzonych. W Siedlcach postanowił dobrze poznać świat recydywistów, z nimi musiał rozmawiać inaczej.

Tym razem nie bał się pytać za co trafili za kraty, choć nadal ważniejsze były dla niego ich przemyślenia i problemy, z którymi muszą się zmagać. Rinke Rooyens nie zapomina o tym kim są i co zrobili, ale zawsze stara się dostrzec człowieka w bandycie.

Znaleźć "wolność" w więzieniu

Rinke Rooyens poznał Jacka na siłowni w czasie spotkania z Mariuszem Pudzianowskim. Już wtedy krótka rozmowa sprawiła, że wydał się bardzo interesującą postacią. Jaki znalazł sposób na to, by w zamkniętym systemie znaleźć pewien rodzaj wolności? Na jego ciele brak jest widocznych, charakterystycznych tatuaży czy blizn po samookaleczeniu. Tym większe zaskoczenie maluje się na twarzy, gdy okazuje się, że Jacek odbywa karę dożywocia, a w zakładzie karnym przebywa już 17 lat. Na zewnątrz nikt już na niego nie czeka, a na widzenia sporadycznie przychodzi jedna, daleka krewna.

Reklama

W szczerej rozmowie przyznaje, że 10 lat zajęło mu pogodzenie się z wyrokiem. Zanim jednak przyszła akceptacja sytuacji był bunt, a później głęboki żal do całego świata. Teraz już wie i rozumie, że więzienna rzeczywistość to jest jego realne życie, a wyjścia "na zewnątrz" nawet nie pragnie, bo nie ma do czego wracać. Rinke Rooyensowi tłumaczy, jak odnalazł się za kratami.

"Musisz przestawić sobie myślenie w głowie: szukaj dobrych aspektów, a nie złych, w każdej sytuacji". To postawa zaskakująca, jak na okoliczności, w jakich znalazł się Jacek, ale skuteczna. On czuje się w więzieniu wolny, ma pracę i to w niej odnajduje sens. Uważa, że jego wyrok to nie jest dla niego kara. Jak to tłumaczy? "Skazany może, ale nic nie musi. Kara to jest póki człowiekowi zależy, jak już nie ma końca, to już nie jest kara."

Czy na pewno Jacek tak dobrze radzi sobie z myślą, że nigdy nie wyjdzie na wolność? Czy tylko stwarza takie pozory? Mimo upływu lat nadal twierdzi, że jest niewinny. Zjawisko to tłumaczy Dyrektor Zakładu Karnego w Siedlcach mjr Marek Suwiński: "Jacek tak oswoił się z tą myślą, że sam w nią uwierzył".

Odnaleźć pocieszenie w religii

Osadzeni budują za murami idealne światy i uważają, że warto na nie czekać. W różny sposób próbują poradzić sobie ze swoją wina, wyrzutami sumienia czy długą karą. Jedną z metod jest religia. Często, dotąd niewierzący, w zamknięciu odkrywają Pismo Święte, które staje się dla nich wszystkim: wytłumaczeniem, pocieszeniem, a nawet rozgrzeszeniem.

Tak stało się w przypadku Bogdana, jednego z najstarszych osadzonych. Uważa, że jego zła postawa na wolności jest winą diabła, który w niego wstępuje. Odkąd studiuje Biblię ufa tylko Jezusowi, jest dla niego najważniejszy i wierzy, że to On pomoże mu nie wrócić na złą drogę. "Nie podlegam teraz osądowi ludzkiemu, mnie będzie osądzał tylko Bóg. Małymi krokami zmierzam do góry." Twierdzi, że prowadzi z Bogiem rozmowy. W duchową przemianę nie do końca może uwierzyć Rinke Rooyens, pyta wprost: "Gdzie jest Bóg, jak bijesz i krzywdzisz innych?"

Jednak innego zdania jest Dyrektor - mjr Marek Suwiński, który wierzy w Bogdana i ma nadzieję, że jest to zmiana także w jego świadomości i mentalności. Potwierdza, że odkąd osadzony uczęszcza na spotkanie grupy religijnej nie sprawia w Zakładzie Karnym żadnych problemów.

Nie przynosić pracy do domu

Gdy dla osadzonych codziennością jest więzienna cela, dla funkcjonariuszy Służby Więziennej to tyko praca. Rinke Rooyens ciekaw był, jak pracownicy więzienia radzą sobie ze stresem. W czasie służbowych obowiązków poznaje Tomasza Jakubińskiego, oddziałowego z 18-letnim stażem, który sprawuje nadzór nad stuosobowym oddziałem. Do swojej pracy podchodzi z dystansem.

"Pochylam się nad problemami osadzonych, ale nie tracę trzeźwego osądu. Pilnuję porządku i każę ewentualnie za jego naruszenie, nie za popełnione zbrodnie. Za to skazał ich już sąd." 

Przyznaje, że zdarza mu się przenosić zachowania z pracy, do domu, choć stara się tego nie robić. Zwykle są to zabawne, nieszkodliwe nawyki, np. siada w restauracji plecami do ściany, w takim miejscu, by widzieć wszystkich i zawsze przynajmniej dwa razy sprawdza czy zamknął drzwi wejściowe. Napięcie i stres pozwalają rozładować spotkania ze zgraną i oddaną grupę znajomych oraz wieloletnie pasje, czyli jazda konna i historia. Na wspólną przejażdżkę po pięknych siedleckich terenach dał mu się namówić nawet Rinke Rooyens.  

W trakcie konwoju, który transportuje Grzegorza na operację do warszawskiego szpitala Rinke Rooyens poznaje kolejnego pracownika -  który opowiada o rodzajach konwojów i specyfice swojej pracy. Od jego umiejętności i doświadczenia zależy nie tylko bezpieczeństwo osadzonego, ale także osób postronnych. W końcu konwój i zmiana miejsca pobytu, to dla osadzonych teoretycznie najlepsza sytuacja do ucieczki.

Rinke Rooyens dotrzymuje słowa i odwiedza Grzegorza w szpitalu, po operacji usunięcia nowotworu. Na jego twarzy pojawiła się ulga, gdy dowiedział się, że operacja zakończyła się pomyślnie. Oczywiście "pacjent-osadzony" przebywa pod całodobowym nadzorem dwóch uzbrojonych funkcjonariuszy.

Emisja kolejnych pięciu odcinków serialu dokumentalnego "Rinke za kratami" będzie miała miejsce w każdą środę, o godzinie 22.05 w Telewizji POLSAT. 

INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy