Kanał Panamski zostanie zamknięty przez suszę? Kontrowersyjne propozycje

Sytuacja w Kanale Panamskim jest bardzo zła. Coraz mniejszy poziom wody uniemożliwia sprawną żeglugę. Czy to oznacza jego potencjalne zamknięcie? Zarządzający Kanałem starają się uratować jedną z najpopularniejszych dróg wodnych, wysuwając dość kontrowersyjne propozycje, które mogą mieć duży wpływ na środowisko.

80 kilometrów długości, 12 śluz. Otwarty w 1920 roku Kanał Panamski jest jedną z najważniejszych dróg wodnych na świecie. Położony w Panamie, na Przesmyku Panamskim, łączy wody Oceanu Atlantyckiego (przez Morze Karaibskie) z wodami Oceanu Spokojnego. Pozwala znacznie skrócić drogę, a co za tym idzie czas transportu towarów. Wystarczy powiedzieć, że droga morska z San Francisco do Nowego Jorku uległa skróceniu o 14,5 tys. km. Obsługuje statki przewożące produkty i surowce ze 160 krajów oraz ponad 40 proc. ładunków amerykańskich kontenerów, jak wskazał w piątek portal Xataka.

Reklama

W normalnych warunkach rocznie Kanałem Panamskim przepływa 12 tys. statków. Głównymi użytkownikami są Stany Zjednoczone, Chiny i Japonia, ale także kraje europejskie. Według statystyk Kanału Panamskiego ten od kilku miesięcy boryka się z poważną suszą, spowodowaną w dużym stopniu przez El Niño. Pora deszczowa w Panamie zazwyczaj rozpoczyna się w maju, a kończy w listopadzie. Jednakże w latach, w których występuje aktywne zjawisko El Niño, pora sucha może się wydłużyć.

Poziom jeziora Gatun, zasilającego Kanał Panamski, jest coraz niższy. Dzienną dostawę wód z opadów atmosferycznych i zlewni szacuje się na 7 hektometrów sześciennych. Problem w tym, że sumaryczny odpływ związany z działalnością kanału, parowania, a także na potrzeby ludności i przemysłu wynosi 10 hektometrów sześciennych. Daje to dzienny deficyt 3 hektometrów sześciennych (3 000 000 metrów sześciennych), jak podaje serwis safety4sea.com.

Niestety, ze względu na długotrwałą suszę poziom wody jest teraz wyjątkowo niski, 1,8 metra poniżej normy. W ciągu ostatnich 5 lat odnotowano w regionie o 20 proc. opadów mniej. Obecnie wiele statków jest zmuszonych do rozładowywania setek kontenerów, przewożenia ich przez Przesmyk Panamski koleją, a następnie ponownie ładowane na statek po drugiej stronie Kanału.

Część jednostek wybiera Kanał Sueski (choć obecnie transport przez Morze Czerwone jest niebezpieczne, ze względu na ataki bojowników Huti), albo trasę wokół Przylądka Dobrej Nadziei.

Jak poradzić sobie z problemem? Kontrowersyjne pomysły

Służby, które zarządzają Kanałem, już przed świętami Bożego Narodzenia wprowadziły znaczne ograniczenia. Z 38 statków, które dziennie skracały trasę, liczba ta spadła do 24. Ale to nie koniec, rozważane są także inne, radykalne rozwiązania, takie jak utworzenie sztucznego jeziora, pompowanie wody, czy zasiewanie chmur w celu wywołania opadu.

Aby sztucznie wywołać opad, używa się kilku metod. Jedną z nich jest wprowadzenie do atmosfery jodku srebra (najpopularniejszy), chlorku potasu, czy ciekłego azotu. Stają się jądrami kondensacji, czyli malutkimi drobinkami, wokół których gromadzi się woda. Następnie w chmurze zachodzą naturalne procesy, których efektem jest opad deszczu. Sztuczne jądra kondensacji można dostarczać do atmosfery zarówno z powierzchni Ziemi, jak i z samolotów, rzadziej rakiet.

Inną propozycją jest zablokowanie w Panamie rzeki Indio i wydrążenie tunelu pozwalającego przesłać wodę na odległość 8 km do głównego zbiornika Kanału, wspomnianego wyżej jeziora Gatun. Co ciekawe, to nie tylko zwykłe gdybanie, prowadzone są analizy. Studium wykonalności projektu prowadzi korpus inżynieryjny ze Stanów Zjednoczonych. Szacunkowy koszt przedsięwzięcia wynosi 2 miliardy dolarów w ciągu około 6 lat. Dopuszcza się nawet możliwość zablokowania innych panamskich rzek.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: panama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy