Test Faceta: Subaru Levorg

Duże, 18-calowe koła, na masce potężny wlot od intercoolera, a pod maską turbodoładowany bokser. Stały napęd na cztery koła i sportowo wyprofilowane fotele. Nadwozie? Kombi. Obciążony genetycznie rajdowym DNA Subaru Levorg mądrze czerpie z historii marki. Nie jest to nieokrzesany drogowy bandzior, lecz charakteru nie można mu odmówić.

Gdyby samochody miały płeć, Subaru byłoby rasowym facetem z krwi i kości. Wozy z plejadą gwiazd na przedzie dzięki sukcesom na trasach rajdów WRC, a także świetnym napędom od dwóch dekad należą do ulubionych męskich zabawek i przedmiotów pożądania. Jeśli na co dzień Subaru, zyskujesz w oczach okolicznych samców, a jeśli masz najnowszy model, to podczas weekendowych wypadów na piwo z kolegami ty mówisz, oni tylko słuchają...

Subaru nie mam i nigdy nie miałem. Do powyższych wniosków doszedłem na podstawie wieloletnich rozmów i obserwacji. Zdecydowałem więc, że do mojego motoryzacyjnego portfolio zdecydowanie powinienem dopisać sobie wóz tej marki. Dlatego, gdy nadarzyła się okazja tygodniowego romansu z najnowszym modelem Subaru - Levorg, nie śmiałem odmówić sobie tej przyjemności.

Krótki rys historyczny. Levorg to model zapożyczony z rynku japońskiego. Przyjął się tam dość dobrze i uznano, że właściwie Europa też zasługuje na nowy, ciekawy model. Stylistycznie nawiązuje do Legacy, jednak nie jest jego następcą w prostej linii, choć dzieli płytę podłogową z Imprezą i Legacy właśnie.

Levorg występuje tylko w wersji kombi i wyłącznie z jednym silnikiem. To 170-konny 1.6 bokser turbo z bezstopniowym automatem CVT. Downsizing i nowoczesny automat? Ciekawe, zwłaszcza w kontekście stereotypowego wizerunku marki.

"Subaru ma niezniszczalny image. Zawsze będzie się kojarzyć z niebieską Imprezą na złotej feldze, obklejoną w żółte naklejki, ziejącą ogniem i lecącą bokiem" - te słowa wypowiedział mój kolega, gdy po pierwszej przejażdżce Levorgiem, żartem napomknąłem, że to jednak nie to samo, co w Colin McRae Rally. Oczywiście miał rację - mimo że Subaru od ponad 7 lat nie jest obecne na trasach WRC, to za kierownicą bolidu sygnowanego przez Fuji Industries, nadal czujesz ten dreszczyk emocji i wiesz, że możesz pozwolić sobie na więcej.

Najnowsze dziecko Subaru wygląda na mocniejsze i droższe niż jest w rzeczywistości (testowana wersja GT-S kosztuje 136 tysięcy złotych). Już sam przód prezentuje się bojowo i groźnie, a to dzięki wlotowi intercoolera, który wrócił na maskę ku uciesze fanów marki i... na pohybel bezpieczeństwu pieszych. Samochód stoi na 18-calowych felgach o ciekawej stylizacji. Każde koło wygląda, jakby od zewnątrz wbiło się weń pięć shurikenów (albo jak kto woli - gwiazdek ninja).

Reklama


Kierowcy obserwujący nas z tyłu, oprócz szerokiej opony (225/45 r18) zauważą też podwójny wydech. Niestety nie wydaje on z siebie diabelskiego dźwięku. Przyjemny pomruk "dostępny" jest właściwie tylko przy dynamicznym ruszaniu i przeciąganiu silnika na obrotach. Przegazówki na postoju nie zrobisz, a to dlatego, że w trybie parkingowym można kręcić motor tylko do 4 tysięcy.

Ale skoro mówimy o rodzinnym kombi ze sportowym zacięciem, to może nawet lepiej, że Levorg nie ryczy jak potwór. Jest cichy i przyspiesza praktycznie bezszelestnie. Specyficzna skrzynia CVT z wirtualnymi biegami sprawia, że czujemy się jakbyśmy prowadzili megaszybki... tramwaj. Tramwaj zwany przyspieszeniem. 8.9 do setki dla półtoratonowego kombi to nie jest może rekord Guinessa, ale do rezultat do najgroszych też nie należy.

Co ważne - Levorg nie ma też absolutnie żadnych problemów z jazdą z prędkościami niepoprawnymi politycznie. Nawet, gdy wartości na liczniku znacznie odbiegają od tych dozwolonych przepisami, w samochodzie jest bardzo cicho, a prowadzenie nadal pozostaje ultrastabilne. Dla doświadczonych kierowców - idealna rzecz na dłuższe trasy, ale w rękach nieopierzonych pseudorajdowców - to bardzo zdradliwe.

Zdradliwe, ponieważ jazda Levorgiem jest tak wygodna, że momentami rozleniwia. Napęd na cztery koła wybacza znacznie więcej, a automat sprawia, że samochód prowadzimy właściwie jedną ręką i jedną nogą. Bezstopniowa skrzynia z wirtualnymi przełożeniami dobiera je bardzo sprytnie, ale to już nie te czasy, gdy prędkość naszego bolidu odgadywaliśmy metodą "na ucho". W nowym dziecku Subaru mkniesz dynamicznie i bezszelestnie. Prędkość (zwłaszcza gdy pokonujemy serię zakrętów) trzeba wyczuć, bądź na wszelki wypadek - częściej spoglądać na zegary.

Zaglądamy do środka. Wnętrze Levorga jest bardzo przyjemne dla oka, a także innych części ciała. Skórzane fotele o sportowym wyprofilowaniu są zarazem ładne i praktyczne. Na ogromną pochwałę zasługuje świetnie rozwiązany system regulacji siedzenia kierowcy. Szkoda tylko, że nie ma pamięci ustawień. Jest za to podgrzewanie.

Kierownicy również należy się plus. Jest gruba, przyjemna w dotyku, a niebieskie szwy tworzą "blizny", dzięki którym jeszcze lepiej odbieramy prowadzenie Levorga. Lewarek automatycznej skrzyni również utrzymany jest w tej samej stylistyce. Choć nie manewrujemy nim zbyt często, również zasłużył na obszycie skórą.

Kluczyk w tradycyjnej formie w Levorgu nie występuje. Nie otwieramy nim drzwi, nie wkładamy do stacyjki. Jest tylko pilot, który sprawi, że drzwi odryglują się automatycznie, gdy podejdziemy do auta, które następnie uruchomimy przyciskiem start/stop. W jeździe pomagają (przeszkadzają) nam różne ekrany i wyświetlacze. Największy z nich to panel dotykowej nawigacji i sterowania systemem audio. Średni pokazuje doładowanie, średnie spalanie, czy zasięg, a najmniejszy - pomiędzy obrotomierzem i prędkościomierzem wyświetla dane najbardziej potrzebne w trakcie jazdy, pokazuje przebieg, a także wyposażony jest w prosty "ekonomizer".


A'propos ekonomizera - ekonomia to pojęcie, które obce było Levorgowi podczas tygodnia spędzonego na testach. Mimo usilnych starań, w trybie miasto-autostrada-miasto nie udało mi się zejść poniżej 11 litrów na sto kilometrów. Być może bliższa znajomość i delikatniejsze traktowanie pozwoliłyby na ograniczenie konsumpcji benzyny, ale tego mogę się jedynie domyślać.

Obciążony genetycznie sukcesami poprzedników Levorg nie czerpie pełnymi garściami z bogatej rajdowej przeszłości, lecz wybiera z niej to, co dla niego wygodne. To już nie nieokrzesany drogowy zawadiaka, choć charakteru nie sposób mu odmówić. Postawione przed nim zadania wykonuje jednak po cichu, w białych rękawiczkach, bez informowania całej okolicy "oto jadę JA!".

Wszystkie te elementy układają się w całkiem logiczną całość. Levorg to całkiem udane średniej wielkości kombi, doskonale nadające się na auto rodzinne. Wmów żonie, że Subaru Levorg to idealne auto rodzinne, a twoim ulubionym zajęciem stanie się wymyślanie pretekstów do przejażdżki...

Rafał Walerowski

Zdjęcia do artykułu oraz galerii wykonane zostały smartfonem LG G4

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy