Poza trasą w sercu Alp, czyli narty nieco inaczej

Poza narciarskimi trasami bywa o wiele ciekawiej /East News
Reklama

Wallis to otoczony pięknymi, czterotysięcznymi szczytami szwajcarski kanton leżący na pograniczu Włoch i Francji. Znaleźć tam można zarówno niezwykle urokliwe alpejskie mieściny, jak i topowe europejskie kurorty narciarskie. Stąd pochodzą najsłynniejsi szwajcarscy narciarze freeride’owi, tutaj co roku odbywają się najsłynniejsze zawody w tej dyscyplinie sportu. To prawdopodobnie jedna z najlepszych destynacji w Europie dla kogoś, kto chce spróbować narciarstwa pozatrasowego i prawdziwej eksploracji górskiej natury w zimowej odsłonie.

Verbier - europejskie centrum freeride’u

Wielki kurort alpejski, który na pierwszy rzut oka nie różni się zbytnio od innych europejskich gigantów. Świetna infrastruktura z siecią wyciągów usytuowanych w czterech przyległych dolinach i ponad 400 km oznakowanych tras - to cyfry robiące wrażenie. Najwyższe wyciągi, w tym na słynny Mont Fort, wywożą narciarzy na lodowcowe wysokości ponad 3 300 m n.p.m., a dookoła, gdzie nie spojrzeć, górują czterotysięczne giganty, z Grand Combin na czele.

Verbier od innych alpejskich ośrodków odróżnia przede wszystkim fakt, że miejsce to uznawane jest za jedno z głównych centrów narciarstwa pozatrasowego, nie tylko w Europie, ale i na świecie. Od ponad dwóch dekad rozgrywane są tu najsłynniejsze zawody freeride’owe Extreme Verbier, będące finałową rundą cyklu Freeride World Tour. Na niezwykle eksponowanych stokach Bec Des Roses najlepsi freeriderzy przekraczają co roku granice ludzkich możliwości w jeździe na nartach i snowboardzie.

Reklama

Więcej o samych zawodach pisaliśmy w naszej relacji: Freeride - zimowy sport XXI wieku

Nie dziwi więc to, że należący do czołówki tej dyscypliny Szwajcarzy, jak Jeremie Heitz i Sam Anthamaaten, pochodzą właśnie z tych okolic. Tutaj też siedzibę ma jedna z bardziej popularnych europejskich marek produkujących narty freeski - Faction, a także pierwsze działające na europejską skalę stowarzyszenie zajmujące się bezpieczeństwem lawinowym ISTA (International Snow Training Academy).

Jeremie Heitz i Sam Anthamaaten w filmie "La Liste" zdobywają i zjeżdżają na nartach z czterotysięczników w ich rodzinnych stronach:



Jak się to wszystko przekłada na jeżdżenie w Verbier na nartach? Jak to zwykle bywa, trudno o jednoznaczną odpowiedź. Pewne czynniki są zaletami, inne mogą przeszkadzać.

Maniaków białego szaleństwa na pewno ucieszy wiadomość, że można się tu świetnie sprawdzić nie tylko na wielu naprawdę trudnych trasach, ale i w otoczeniu setek podobnych wam wariatów, którzy z nart robią właściwy użytek. Przez dwa dni pobytu w Verbier widziałem więcej świetnie jeżdżących narciarzy, niż przez cały sezon w innych miejscach.

Miło jest zobaczyć na własne oczy cisnących długą linią mistrzów freeride’u, czy robiących niestworzone ewolucje freestylowców, a potem nabrać narciarskich kompleksów, obserwując jak lokalni narciarze pokonują najeżoną muldami ścianę Mont Fort. Część oznakowanych tras w ogóle nie jest przygotowywana ratrakami, co powoduje, że można tu przejść przyspieszony kurs jazdy po muldach.

Ponieważ znaczna część odwiedzających Verbier nastawia się na jazdę pozatrasową, trzeba się przygotować na znaczną konkurencję w tym zakresie, a więc odpowiednio mniejsze szanse na założenie własnej linii w dziewiczym śniegu. No, ale lekki tłok poza trasą to normalna cena, z jaką trzeba się liczyć w tak kultowym miejscu. W zamian otrzymujemy świetną infrastrukturę, z licznymi wypożyczalniami pozatrasowych nart, ale i pełnego ekwipunku z zakresu bezpieczeństwa, na czele. Jakby tego było mało, w ośrodku zlokalizowany jest specjalny teren szkoleniowy, gdzie swobodnie można poćwiczyć przeszukiwanie terenu za pomocą detektora i sondy, w razie zejścia lawiny.

Niech nie wystraszą się jednak ci, którzy narty traktują jako uzupełnienie zimowego urlopu. Grubo ponad 100 km stanowią łatwe, świetnie przygotowane resortowe trasy niebieskie i lekko czerwone, na których poradzi sobie każdy narciarz. Są też liczne szkółki narciarskie, w których instruktorzy, oprócz oczywiście francuskiego i niemieckiego, świetnie władają angielskim - a to dlatego, że Wallis jest jedną z ulubionych destynacji narciarskich Brytyjczyków.

W towarzystwie Juliana, właściciela jednej z większych szkół narciarskich w regionie, spędziliśmy cały dzień. Ten rodowity Brytyjczyk ponad dekadę temu założył szkołę European Snowsport, która obecnie zatrudnia kilkudziesięciu instruktorów w kilku większych ośrodkach w Szwajcarii. Szkoła jest tak wyspecjalizowana, że oprócz grup i indywidualnych klientów organizuje zajęcia dla dzieci, szkolenie z zakresu jazdy sportowej, ma nawet instruktorów przygotowanych do prowadzenia zajęć dla osób niepełnosprawnych. Według Juliana to właśnie bardzo duże zróżnicowanie poziomu trudności tras pozwala szkolić narciarzy o różnym stopniu zaawansowania.

Obrazu Verbier dopełniają liczne atrakcje samego miasteczka. Począwszy od całej masy barów i klubów z rasowym apres-ski, gdzie można spędzić czas w towarzystwie prawdziwych ski bumów, poprzez świetną lokalną kuchnię serwowaną przez liczne restauracje, aż po wysokiej klasy hotele, w których baseny i centra spa są raczej normą niż wyjątkiem. Lubicie duże ośrodki narciarskie, poznaliście już wiele z nich i doceniacie zarówno to, co oferują pod względem narciarskim, ale i miłe spędzanie czasu po szaleństwach na stoku? Verbier oferuje te wszystkie atrakcje, ale dodatkowo gwarantuje swój specyficzny klimat, związany z nastawieniem na narciarstwo pozatrasowe i niesamowite położenie.    

Val de Aniviers - raj dla szukających spokoju

Jeśli jednak nie jesteście fanami tłocznych resortów, Wallis ma dla was prawdziwe alpejskie perełki, takie jak dolina Val de Anniviers. Zwłaszcza położone na jej końcu Zinal to miejsce wręcz magiczne. Ta stara wioska, w większości zabudowana klimatycznymi drewnianymi chatami góralskimi, usytuowana jest na wysokości blisko 1700 m n.p.m. Podobnie jak w Verbier, dolinę otaczają ponad czterotysięczne kolosy, a niewielki ośrodek narciarski połączony skirutą z nieodległym ośrodkiem zlokalizowanym wokół Grimentz stanowi świetną bazę, zarówno dla uprawiania narciarstwa alpejskiego jak i wszelkich aktywności pozatrasowych.

Dolina oferuje wspólny skipass na jeszcze jeden ośrodek - St-Luc - co w sumie daje niebagatelne możliwości szusowania po ponad 200 km tras. Niezatłoczonych tras! Najwyższe wyciągi wywożą nas znowu na prawie 3 tys. metrów, a dech w piersiach zapierają widoki na potężne czterotysięczniki, na czele z Weisshorn (4 505 metrów). W oddali widać nawet słynny Matterhorn. A my jesteśmy w środku tych gór i bez pośpiechu, stresu i tłoku możemy wszystko chłonąć. Spokojnie, bez przepychania się na trasach i w kolejkach do wyciągów i barów, podziwiać klimat starych alpejskich wsi i miasteczek.

Tu nawet hotele przypominają górskie schroniska, co tylko dodaje pobytowi posmaku prawdziwej przygody. Podobnie z infrastrukturą narciarską, gdzie obok nowoczesnych gondolek i wyciągów wciąż pracują stare sprzęty, wpasowujące się w oldschoolowy klimat tych miejsc.

Jest to też jeden z niewielu ośrodków, dających możliwości wysokogórskich eksploracji, nawet na bardzo trudnych ścianach i żlebach, gdzie jednocześnie większość przygotowanych tras to łatwe, rodzinne stoki. Miałem okazję spędzić tam cały dzień w towarzystwie lokalnego przewodnika i najlepszą rekomendacją tego miejsca niech będzie fakt, że wiele dni po ostatnich opadach śniegu wciąż można było dość łatwo dotrzeć do miejsc nierozjeżdżonych przez innych freeriderów.

Tak więc tłoku nie uświadczysz tutaj zarówno na trasach, jak i poza nimi. W mojej pamięci pozostanie zwłaszcza świetny, kilkukilometrowy zjazd pozatrasowy z Zinal do Grimentz, podczas którego zjechaliśmy nawet z potężnej zapory wodnej.

Bezpieczeństwo

Narciarstwo pozatrasowe to sport z założenia niebezpieczny, wymagający dobrego sprzętu, ale przede wszystkim wiedzy i odpowiedniego obycia z górami zimą. Czynników wpływających na bezpieczeństwo jest znacznie więcej, niż tylko zagrożenie lawinowe. Rosnąca popularność takich aktywności jak freeride czy skituring oraz rozwój dedykowanego im sprzętu narciarskiego powoduje, że dostęp do gór otworzył się dla wielu osób nie mających tego podstawowego przygotowania z zakresu bezpieczeństwa.

Tymczasem nigdzie indziej w Alpach nie spotkałem się do tej pory z tak kompleksową ofertą poświęconą bezpiecznej eksploracji górskiej, jak właśnie w Szwajcarii. Wspomniane na wstępie wyposażenie wypożyczalni (plecaki lawinowe i lawinowe ABC, czyli sonda, łopata i detektor), specjalnie wyznaczone miejsca do ćwiczenia odkopywania osób zasypanych lawinami, miejsca do sprawdzenia działania detektorów lawinowych - to właściwie szwajcarski standard. Podczas mojego pobytu w Wallis poznałem też zupełnie nowe podejście do szkolenia z zakresu bezpieczeństwa lawinowego. W Verbier uczestniczyłem w skróconym kursie lawinowym, prowadzonym przez Dominika Perreta - założyciela ISTA (International Snow Training Academy).

To pierwsza tego typu międzynarodowa europejska inicjatywa, mająca na celu standaryzację sposobu szkolenia lawinowego. Polega to na uproszczeniu szkolenia, a tym samym zachowania w krytycznych sytuacjach w górach. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że to zajęcia dla zupełnych laików, a wiele z przedstawionych porad brzmiało jak oczywistości. Tyle że tłumaczenie prowadzącego, dlaczego stawiają w przekazie na taką prostotę, jest niezwykle przekonujące. Otóż wg Perreta wraz z popularyzacją freeride’u, zaczęły tę aktywność uprawiać osoby niewtajemniczone w mechanizmy rządzące górską naturą zimą i aby przygotować je na niebezpieczne sytuacje, trzeba posługiwać się niezwykle prostymi komunikatami.

Po drugie, w sytuacji kryzysowej w górach pojawia się stres i wtedy ocena sytuacji wg najprostszych schematów sprawdza się najlepiej. Z kolei wspomniana standaryzacja ma na celu ułatwienie oceny warunków śniegowych i pogodowych wg jasnych i czytelnych kryteriów, bez względu na to czy jeździmy w dobrze nam znanym terenie, czy w górach, które dopiero poznajemy.

Resumując, Wallis to świetna opcja zarówno dla wytrawnych freeriderów, jak i tych którzy dopiero chcieliby spróbować swoich sił w jeździe pozatrasowej. Dbałość Szwajcarów o bezpieczeństwo, dostępność wykwalifikowanych przewodników, a także sprzętu w wypożyczalniach oraz świetne warunki naturalne, dają możliwość nieograniczonej eksploracji najpiękniejszych alpejskich zboczy i dolin.

Sezon we wspomnianych kurortach trwa zazwyczaj do końca kwietnia. Mój zeszłoroczny pobyt przypadł na jedną z najsłabszych śniegowo zim tej dekady, mimo to na początku kwietnia warunki wciąż były bardzo dobre. W tym sezonie natomiast region Wallis nawiedził prawdziwy śnieżny Armagedon - w samym tylko styczniu spadło tam ponad cztery metry śniegu - więc szykuje się najlepsza śnieżna wiosna od lat, z gwarancją dobrych warunków do maja.   

Filip Lenart

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama