Rosja nasila ataki w Ukrainie. Dlaczego właśnie teraz?
Wielu ekspertów spodziewało się raczej "przyczajonej" zimy, tymczasem Kreml przeprowadza w ostatnich dniach jedne z najbardziej agresywnych ataków tej wojny. Dlaczego właśnie teraz i na co liczy?
Pod koniec sierpnia ukraińskie służby wywiadowcze zaczęły informować, że Moskwa powstrzymuje się od ataków rakietowych, aby zgromadzić większy arsenał broni dalekiego zasięgu. W tym czasie armia rosyjska dysponować miała co najmniej 585 rakietami (z wyłączeniem Kh-22) zdolnymi pokonywać dystans przekraczający 500 kilometrów, co pozwala na niszczenie celów w różnych regionach Ukrainy. Co więcej, mimo międzynarodowych sankcji ograniczających import technologii wykorzystywanej przez Rosję, Kreml zwiększył produkcję i gromadził coraz większe zapasy niebezpiecznych pocisków.
Eksperci zaczęli się wtedy zastanawiać, czy to konieczność, czy może jakiś nowy plan Putina. Bo z jednej strony mogła to być próba racjonowania broni w obliczu niedoborów, a z drugiej zmiana taktyki wojennej, wynikająca z dostosowywania się do możliwości przeciwnika. Wygląda jednak na to, że właśnie poznaliśmy odpowiedź - we wtorek wieczorem prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział, że Rosja wystrzeliła przeciwko Ukrainie 500 rakiet i dronów w ciągu zaledwie pięciu dni. 29 grudnia Moskwa przeprowadziła zaś jeden z największych ataków powietrznych tej wojny, w wyniku którego w Kijowie zginęło 30 osób.